The following account of the rescue of a Jewish girl by a Catholic Priest is from the book Żydzi gorliccy, by Władysław BoczońAlthough Boczoń indicates that Father Patrzyk's account comes from Ten jest z ojczyany mojej (He Who Is from My Homeland), by Władysław Bartoszewski and Zofia Lewin, it does not appear in the English translation of that book, the title of which is The Samaritans: Heroes of the Holocaust.  Father Jan Patrzyk was recognized by Yad Vashem as one of the Righteous among the Nations for the below-described rescue.  His account, in Polish, has been reproduced here just as it appears in Boczoń's book.  An approximate English translation follows.

 
  
KS. JAN PATRZYK - Lipinki, pow. gorlicki



          W miasteczku Medenice (pow. Drohobycz, b. woj. Lwów) w okresie międzywojennym pracował jako lekarz dr Mayer Eisenberg. Był znakomitym lekarzem, człowiekiem wysokiej kultury, niezwykłej szlachetności i dobroci. O chorych tak się troskał, że potrafił rozpoczęty obiad przerwać, biec z pomocą. Biedoty w miasteczku było dość, nie miała ona ni Ubezpieczalni, ni pieniędzy na leczenie. Na moją interwencję, jako proboszcza, leczył ich darmo, a nierzadko i lekarstwa dla nich kupował.
        W czasie wojny, jak wielu, tak i ja byłem zmuszony ratować życie ucieczką i zatrzymałem się u swych rodziców w Lipinkach (pow. Gorlice, woj. Rzeszów). Doktora Eisenberga okupant przeniósł do Drohobycza. gdy w tamtych stronach hitlerowcy rozpoczęli eksterminację Żydów, dr Eisenberg zwrócił się do mnie przez zaufanego posłańca, robotnika naftowego, którego nazwiska dziś już nie pamiętam, z prośbą, by jego jedynaczka, Judyta, kilkunastoletnia licealistka, mogła się u nas schroniė. Nie będę grał zucha i nie powiem, żebym się nie bał, bo w naszym kącie dobrze już było wiadomo wtedy, czym to pachnie, ale poleciłem sprawę Matce Bożej przed Jej figurą, czczoną w kościele lipińskim jako cudowną i wysłałem mego brata Władysława do Drohobycza po Judytę. Już w drodze okazała się opieka Matki Bożej Lipińskiej, bo w Zagórzu na stacji esmani zaczepiali dziewczynę, że jest Żydówką. Ona jednak z zadziwiającą przytomnością umysłu i niebywałym sprytem tak wykpiła napastników, że puścili ją wołno i brat dowiózł ją szczęśliwie do Lipinek, gdy w jakiś czas później inną Żydówkę (żona dra Malskiego) usiłująca się schronić u mego brata Tadeusza w Gorlicach, schwytano na stacji w Zagórzanach i zastrzelono.
        Przygotowaliśmy dla p. Eisenberg melinę w stogu słomy, ale z tego schowka nigdy nie potrzebowała korzystać, bo natychmiast po jej przybyciu pojechałem do Racławic (k. Stałowej Wołi) do tamtejszego proboszcza p. ks. Franciszka Zmarzłego, gdyż widziałem, że są tam pewne możłiwości bezpiecznego sfingowania dła niej chrześcijańskiej metryki. ks. Zmarzły bez chwili wahania wykoncypował dła niej metrykę na nazwisko Anny Maziarz, co umożliwiło zdobycie dła niej Kennkarty. Wśród ludzi rozpuściliśmy wersję, że to daleka krewna, którą wojna rozdziełiła od rodziców, w co zaraz uwierzono, bo rodzina liczna i rozsiana po Polsce. Panna Eisenberg nie potrzebowała się więc wcale ukrywać ale groziło jej, jak innym młodym dziewczętom, wywiezienie do Reichu na roboty, a ja do tego dopuścić nie chciałem, gdyż tu była względnie bezpieczna, a tam nie wiadomo, co się jej mogło przygodzić. Udałem się więc do miejscowego dziedzica, p. Wacława Byszewskiego, a przedstawiwszy jasno i szczerze, o kogo chodzi, prosiłem o zatrudnienie jej w jego dworze, aby mogła uzyskać Arbeitskartę, chroniącą ją przed łapankami, które okupant co trochę urządzał. Zacni pp. Byszewscy oboje zaraz postanowili ją, wziąć do dworu w charakterze pokojówki. Przebywala więc we dworze, zabezpieczona stosowną Arbeitskartą, ale mimo tak wszechstronnej asekuracji niebezpieczeństwo zawsze istniało. Matka Boska Lipińska, której ją ciągle polecaliśmy i ona sama się jej polecała, czuwała jednak nad nią. Raz np. w sklepie, dokąd ją po coś wyprawiono, zaczepiła ją Kriminalpolizei, że ma wygląd Żydówki, ona jednak w sześciu słowach potrafiła dać im taką odpowiedź, ze zostawili ją w spokoju, nawet nie legitymując.
        Dr Eisenberg często komunikował się ze mną przez robotników naftowych. Tą drogą powiadomił mnie o zamordowaniu swej żony. Sam miał nadzieję przetrzymać, gdyż Niemcy wyraźnie go oszczędzali jako znakomitego lekarza. Gdy później zaczął wyrażać obawy o swe życie, poleciłem mu natychmiast przyjechać, a sam zacząłem układać plan jego ukrycia. Odpowiedział, że raczej skorzysta z meliny przygotowanej w podziemiach rafinerii "Malopolska" przez inż. Schnappa (...).
        Jak inż. Schnapp później opowiadał, doktor czegoś ciągłe odkładał zejście do schowku, aż się doczekał tragicznej śmierci, o czym mnie zaraz robotnicy powiadomiłi. Śmierć rodziców zataiłem przed ich córką z obawy, by pod wpływem rozpaczy nie popełniła jakiegoś blędu. Doczekała roku 1945. (...)



FATHER JAN PATRZYK - Lipinki, County of Gorlice


        In the village of Medenice (Drohobycz County, Lwow [now Lviv] Province) Dr. Mayer Eisenberg worked as a physician during the interwar period.  He was an excellent physician, a person of high culture, unusual nobility, and goodness. He rushed to assist anybody ill, even if he had already started his dinner and had to interrupt it. There were plenty of poor people in the village who didn’t have money for treatment. On my intervention as parish-priest, he cured them free of charge; from time to time he even bought medicines for them.
        In time of war, as with so many, I was forced to save my life through escape and I stopped at my parents’ in Lipinki (Gorlice County, Rzeszow Province).  Dr. Eisenberg was assigned to live in Drohobycz.  When the Hitlerites started to exterminate Jews in that area, Dr. Eisenberg sent me, via a trusted messenger, a petroleum worker whose name I don’t remember, a request to protect his only child, Judyta, a teenager, by sheltering her with us. I will not pretend and will not say that I was not afraid, because everyone knows that we had in our neighborhood then unsavory characters, but I sought the advice of our Blessed Mother of God in the church in Lipinki and sent my brother W
ładysław to Drohobycz for Judyta. The protection of the Virgin Mother of Lipinki seemed to have already come about, because at a railroad station in Zagórz, Nazis accused the girl of being a Jewess.  However, she, with astonishing and unusual presence of mind, derided her accusers for putting forth a lie and they let her go free.  The brother brought her happily to Lipinki; however, later when another Jewess (the wife of Dr. Malski) was trying to gain protection at my brother Tadeusz's house in Gorlice, she was caught in the station at Zagorzany and shot.
        We had prepared for Miss Eisenberg a hiding place covered with straw, but she never needed to use this safe place because immediately after her arrival I went to a parish priest, Franciszek Zmarzly, living in Raclawice (near the town Stalowa Wola), because I found out that there it was possible to get a false certificate of Christian baptism.  Without a moment of hesitation, the priest Zmarzly made up such a baptismal certificate with the name Anna Maziarz on it, which made it possible for her to get an identity card required by the Nazis.  We disseminated the story among the local populace that she was a distant relative whom the war had separated from her parents, which was credible because we had lots of families scattered in Poland then.  So, Miss Eisenberg didn’t need to hide but was still under threat as a young girl of being sent as a slave laborer to the Reich, though I did not want to admit it, because it was relatively safe here; but there no one knew if there might be an accident. Therefore, I managed to present the situation clearly and honestly to a local squire, Mr. Wacław Byszewski, whom I went to see, asking him about employment in his manor house in order to get a Work Card which would protect her from being caught by the German soldiers.  Right away the noble-minded Mr. and Mrs. Byszewski both decided to take her into their home and employ her as a chambermaid. So she stayed in the manor house relatively safely due to the Work Card, though there was always still danger in spite of such comprehensive insurance. We prayed to the Virgin Mother in Lipinki continuously--as Judyta also did--and sought her advice, and she protected the girl.  For example, when they sent her to the store for something, the Police tried to detain her because she looked like a Jewess; however, she was able to give a six-word answer she had memorized and they left her in peace, not even identifying her.
        Dr. Eisenberg often communicated with me through petroleum workers.  In this way the murder of his wife was reported to me.  He had hoped to survive because Germans he had treated regarded him as an excellent physician.  When later he began expressing fears about his life, I immediately advised him to come and began plotting his concealment.  He answered that he would instead use a hiding place prepared in the underground area of the “Refinery Malopolska” by an engineer named Schnapp.
        As Engineer Schnapp later related, the doctor somehow continually postponed his descent to the safe place and, as the workers reported to me, tragedy awaited him.  I did not reveal his death and his wife's to their daughter, since I was afraid that she might do something desperate.  Fortunately however, she lived to see the year 1945. (…)



                                                             Translated by Marjorie Stamm Rosenfeld



NOTE:  Inasmuch as the translator [who is also the author of this Web site] has limited knowledge of Polish, some help with especially difficult parts of the translation was provided by Grzegorz Polak of Ossolinski National Institute, which houses Polish literary treasures in Wroclaw, Poland.
           
M.S.R.






 

Copyright © 2005 M S Rosenfeld